Był sobie anioł,

który miał oczy tak niezwykłego koloru
i tak czarujące,
że od jednego jego spojrzenia
zabarwiło się niebo...






Magiczne miejsca   Magiczne słowa       Ulubione Prywatnie




Bo widzisz tu są tacy, którzy się kochają,
I muszą się spotykać, aby się ominąć,
Bliscy i oddaleni, jakby stali w lustrze,
Piszą do siebie listy gorące i zimne,
Rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty,
By nie wiedzieć do końca czemu tak się stało,
Są inni, co się nawet po ciemku odnajdą,
Lecz przejdą obok siebie, bo nie śmią się spotkać,
Tak czyści ispokojni, jakby śnieg się zaczął,
Byliby doskonali, lecz wad im zabrakło,
Bliscy boją się być blisko, żeby nie być dalej,
Niektózy umierają - to znaczy już wiedzą,
Miłości się nie szuka, jest, albo jej nie ma,
Nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek,
Są i tacy, co się na zawsze kochają,
I dopiero dlatego nie mogą być razem,
Jak bażanty, co nigdy nie chodzą parami,

Można nawet zabłądzić, lecz po drugiej stronie
Nasze drogi pocięte zejda się spowrotem

..................................................................................................



Serce ludzkie, co pierś ludzka mieści,
Kiedy ta sama droga dłoń,
Którą się lata w myślach pieści,
Uderzy niespodziewanie w skroń
I nie dba nawet, czy kroplami
Krwi wydobytej się nie splami?

Kto pojmie, co się czuje w chwili,
Gdy usta, których słowa wprzód
Z rozkoszą w sercu-śmy rzeźbili,
By kiedy dojmie życia chłód,
Ich ciepłem bronić się przed chłodem:
Same co twarz ciągle rzucą lodem...

A jeśli jest co nieskończonym,
 To jest tęsknota - to jest żal,
A jeśli bywa co szalonym,
To serce ludzkie: pośród fal
Krwi własnej tonie, ból je w kleszcze
Chwycił, a ono kocha jeszcze....

.........................................................................................................


Urwał, widząc małą, szczuplutką, popielatowłosą istotkę idącą wolno za chłopcami.
Dziewczynka spojrzałą na niego, zobaczył wielkie oczy, zielone jak trawa wiosną,
błyszczące jak dwie gwiazdeczki. Zobaczył, jak dziewczynka podrywa się nagle,
jak biegnie, jak.... Usłyszał jak krzyczy, cienko, przenikliwie.
-Geralt!
Wiedźmin odwrócił się od konia, błyskawicznym, zwinnym ruchem. I pobiegł na spotkanie.
Yurga patrzył urzeczony. Nigdy nie myślał, że człowiek może poruszać się tak szybko.
Spotkali sięna środku podwórka. Popielatowłosa dziewuszka w szarej sukieneczce.
I białowłosy wiedźmin z mieczem na plecach, cały w czarnej skórze lśniącej od srebra.
Wiedźmin w miękkim skoku, dziewuszka w truchciku, wiedźmin na kolanach,
cienki rączki dziewuszki dookoła jego szyi, popielate, mysie włosy na jego ramieniu.
Złotolitka krzyknęła głucho. Yurga objął ją, bez słowa przygarnął do siebie, drugą ręką
zebrał i przytulił obu chłopców.
- Geralt! - powtarzała dziewczynka, lgnąc do piersi wiedźmina - Znalazłeś mnie! Wiedziałam!
Zawsze wiedziałam! Wiedziałam, że mnie odnajdziesz!
- Ciri - powiedział wiedźmin
Yurga nie widział jego twarzy ukrytej w popielatych włosach. Widział rękę w czarnych rękawicach
ściskającą plecy i ramiona dziewczynki.
- Znalazłeś mnie! Och, Geralt! Cały czas czekałam! Tak okropecznie długo... Będziemy
już razem, prawda? Teraz będziemy razem, tak? Powiedz, Geralt! Na zawsze! Powiedz!
- Na zawsze, Ciri.
- Tak, jak mówili! Geralt! Tak, jak mówili... Jestem Twoim przeznaczeniem? Powiedz! Jestem Twoim przeznaczeniem?
Yurga zobaczył oczy wiedźmina. I zdziwił się bardzo. Słyszał cichy płacz Złotolitki, czuł drżanie jej ramion. Patrzył
na wiedźmina i czekał, cały spięty, na jego odpowiedź. Wiedział, że nie zrozumie tej odpowiedzi,
ale czekał na nią. I doczekał się.
- Jesteś czymś więcej, Ciri. Czymś więcej.

............................................................................................................